Przejdź do głównej zawartości

Józef Ruszar | Herbert Lekcja łaciny 05

Józef Maria Ruszar
Lekcja łaciny Zbigniewa Herberta
cz. 05
Rozdział 5
Dlaczego Rzym upadł?





ŻOŁD ALBO EKONOMIA ROZBOJU. Wielkie Imperium Rzymian powstało dzięki legionom i – jak twierdzi Herbert, który pasjonował się historią wojskowości – nawet w V wieku n.e., w momencie upadku Imperium, legiony mogły sobie poradzić z najazdem barbarzyńców [1]. Dlaczego więc Rzym upadł? Zanim padnie odpowiedź eseisty, dzieli się on z nami podziwem dla rzymskiej logistyki wojennej, taktyki walki i metod szkolenia, a przede wszystkim aprobatą dla zawodowstwa. W eseju napotykamy rozważania dotyczące realnej siły nabywczej, a wiemy z innych szkiców, że jest to ulubiony temat rozważań Herberta. Tym razem nie chodzi o dochody w formie pensji, lecz żołdu:

„Od czasu, kiedy armia rzymska stała się armią zawodową, legioniści wiązali z nią całą swoją życiową karierę i egzystencję. Z wyjątkiem wyższych oficerów byli to ludzie pozbawieni osobistego majątku. Poza wojskiem byli niczym. To ono zapewniało im karierę, zabezpieczenie na starość, możliwość uciułania grosza. Warto więc przyjrzeć się, ile zarabiali. Zróżnicowanie żołdów podkreśla bardzo wyraźnie hierarchię poszczególnych grup tego zawodu.
W czasie rządów cesarza Domicjana centurion otrzymywał 5000 denarów rocznie, a było to 17 razy więcej niż wynosił żołd prostego legionisty; primi ordines (centurionowie pierwszej kohorty każdego legionu) otrzymywali dwa razy tyle co zwykły centurion, czyli 10000. Dwukrotnie więcej (20000 denarów) wynosił żołd szefów centurionów (primi pili). Badacz angielski Peter Astbury Brunt [2] proponuje tabelę żołdów, w której stara się uchwycić ich zmiany od czasów Augusta do Karakalli, czyli od początku I aż do III wieku. Za Augusta prosty żołnierz otrzymywał 225 denarów rocznie, centurion – 3750, primi ordines – 7500, a primi pili – 15000. Dwa wieki później żołd wzrósł przeszło trzykrotnie i dla tych samych grup wynosił 750; 12500; 25000 i 50000. Ta podwyżka wyrażona w cyfrach bezwzględnych jest mniej imponująca, jeśli weźmiemy pod uwagę dużą inflację rzymskiego pieniądza.



Marek Aurelisz w zbroi 02
Marek Aureliusz jako wódz naczelny (Rzym. Museo Romano). Fot. JMR

Trudno dzisiaj interpretować te liczby. Mówią one raczej o znacznym zróżnicowaniu wynagrodzeń za służbę w armii niż o standardzie życiowym legionisty. Inny uczony angielski Ralf Westwood Moore [3] proponuje, aby za orientacyjny miernik przyjąć cenę zboża – i dochodzi do wniosku, że prosty żołnierz mógł się utrzymać, wydając 2/3 swego żołdu, a w późniejszych czasach tylko jedną piątą” („Lekcja łaciny”, LNM 192–193).

Rozważania na temat sytuacji materialnej podpory tronu znajdują się w eseju zatytułowanym „Lekcja łaciny” oraz we fragmencie pt. „Przerwana lekcja”, który (jak już wspomniano) jest właściwym zakończeniem szkicu, wyciętym przez Herberta z powodów cenzuralnych. W tym właśnie zakończeniu eseju, opuszczonym w druku, znajduje się przegląd domniemanych przyczyn upadku Imperium.

BARBARZYŃCY, CHRZEŚCIJANIE I ETNICZNY UPADEK. Herbert polemizuje z najbardziej rozpowszechnionym przekonaniem, że Imperium, osłabione wewnętrznie przez chrześcijaństwo, padło pod ciosami silniejszych od legionów wojsk barbarzyńców w roku 476, to jest w momencie kolejnego zdobycia Rzymu i obalenia przez Odoakra ostatniego cesarza – Romulusa Augustulusa; wydarzenia te poprzedziły inne ważne klęski. To jest – oczywiście – wersja Gibbona, ze sławnym zakończeniem jego dzieła: „Opisałem tryumf barbarzyństwa i religii” (w domyśle: chrześcijańskiej). Dzieło osiemnastowiecznego historyka zaciążyło na recepcji schyłku cesarstwa rzymskiego na wiele dziesięcioleci. Chrześcijaństwo, wbrew twierdzeniom Gibbona i innych, „odegrało rolę scalającą, a nie rozsadzającą” – powiada Herbert („Przerwana lekcja”, s. 55) i przypomina ułomność oficjalnej religii państwowej, nudnej, chłodnej, rytualnej, a przede wszystkim osłabionej przez bardziej mistyczne kulty wschodu, które zdobyły serca mieszkańców Cesarstwa, złaknionych metafizycznego i moralnego wymiaru rzeczywistości.
Eseista, powołując się na licznych autorów, przekonuje, że słabość państwa Rzymian miała rozliczne przyczyny, a proces gnicia Imperium był długotrwały. Nie bardzo odpowiada mu koncepcja etniczno-rasowa, wskazująca na „rozpływanie się” Rzymian w wielonarodowym imperium i przywołuje wybitnych poetów, wodzów, a nawet cesarzy, którzy pochodzili z dalekich prowincji, a nawet z ludów podbitych [4]:
„Uczony amerykański Tenney Frank wysunął tezę, że Rzym upadł, ponieważ stara, czysta rasa Rzymian zniknęła. W samej stolicy, jak świadczą nagrobne inskrypcje z okresu późnego cesarstwa, ilość mieszkańców pochodzenia obcego wynosiła, jak się szacuje, ponad 90%” („Przerwana lekcja”, s. 56).
Eseista nie daje wiary tłumaczeniom, które powołują się na kataklizmy naturalne i klęski zdrowotne, a w szczególności epidemie, przywołując np. przetrwanie dżumy przez mniejsze, średniowieczne państwa. Cóż więc, zdaniem Herberta, zadecydowało o tym, że państwo Rzymian poniosło klęskę? Nie duch, lecz materia – wyrokuje poeta: powolny rozkład gospodarczy.



Rzym Avignon_2
Przewóz towarów w górę rzeki (być może Rodanu). Płaskorzeźba z Lapidarium w Avignon. Fot. JMR

UKRYTA SPRĘŻYNA ROZWOJU LUB ROZKŁADU. Właśnie zagadnieniom ekonomicznym autor poświęca najwięcej uwagi. Jest to właściwie mały traktat o gospodarce rzymskiego imperium. Eseista przejawia prawdziwą pasję do klasycznej historii gospodarczej i autentycznie gorszy go fakt, że myśl ekonomiczna była w zaniku:
Res rustica – a więc rozważania o jednouprawowym gospodarstwie rolnym były tradycyjnym tematem prac Katona, Warrona, Kolumelli. Zaważyły tu niewątpliwie względy moralno-pedagogiczne i zajmowanie się rolnictwem traktowano jako powrót do dawnych surowych cnót przodków. Natomiast z pism autorów starożytnych mało możemy dowie¬dzieć się o teorii pieniądza, wymiany czy kapitału. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, że państwo rzymskie nie posiadało rocznego budżetu, żyło rozrzutnie z dnia na dzień, od kryzysu do kryzysu [rozstrzelenie moje – J.M.R.]. W doraźnych przypadkach ucieka¬no się do prymitywnych sposobów zasilania skarbu na drodze emisji pieniądza, który gwałtownie tracił wartość, czy też zwiększania ciężarów podatkowych, głównie podatku gruntowego.
Bardzo często w tekstach z okresu cesarstwa czytamy, że pensje urzędników czy żołd wypłacane były w zbożu; oznaczało to, po pierwsze, że skarb był pusty, a po drugie – powrót do gospodarki naturalnej. Przez cały okres starożytności jedynym walorem trwałym była ziemia, ale jej podział, sposoby eksploatacji, cała polityka agrarna obracały się w błędnym kole sprzeczności” („Przerwana lekcja”, s. 58).
Nic więc dziwnego, że w „Przerwanej lekcji” zawarta jest dogłębna analiza stanu gospodarki Cesarstwa. Herberta interesuje system fiskalny i podatkowy Imperium („Podatek nierzadko dochodził do 50% wartości ich produkcji i ściągany był bezwzględnie przez urzędników municypalnych” – „Przerwana lekcja”, s. 58), poeta przedstawia także problemy gospodarki rolnej, opisuje niewydolny system transportu i komunikacji (tak! – mimo sławnych dróg rzymskich podstawą jest archaiczny transport morski). Herbert krytykuje niewydajny i zacofany system pracy niewolniczej, omawia konkurencję między latyfundiami a drobnymi i średnimi gospodarstwami rolnymi, które popadły w ruinę, nie mogąc sprostać bardziej zaawansowanej konkurencji. Przedstawia także proces zahamowania rozwoju rzemiosła i handlu po wielkich podbojach, który stał się główną przyczyną recesji i szalejącej inflacji [5]:
„Fatalna zwyżka cen i zawrotna inflacja dotknęły także kraje, które tradycyjnie uważane były za spichlerze starożytnego świata. W Egipcie na przykład w II wieku naszej ery artaba zboża kosztowała siedem do ośmiu drachm, a na przełomie III i IV wieku osiągnęła cenę aż stu dwudziestu tysięcy drachm („Przerwana lekcja”, s. 60).



Rzym Pompeje drogi_4
Pompeje. Brukowane ulice miasta z widocznymi koleinami wyżłobionymi przez ciężkie wozy transportowe. Fot. JMR

Wywody Herberta czyta się jak współczesny artykuł w gazecie na temat obecnego kryzysu gospodarczego, w sytuacji, w której nagle obywatele zaczynają się interesować nudzącymi ich dotychczas zagadnieniami. Tymczasem poeta po prostu pasjonuje się tematem i przedstawia zagadnienia ekonomiczne z takim samym zapałem, z jakim omawia zalety światłocienia na płótnach Rembrandta. To dlatego znajdujemy u niego tyle przywołań z zakresu historii gospodarczej. Na ogół eseista nie podaje żadnych dokładnych adresów bibliograficznych, nie przedstawia nawet tytułów dzieł, i tylko wzmianki o autorach oraz tematyka pozwalają na domysł, z jakich źródeł korzysta. Widać, że ze szczególnym upodobaniem czerpie z aideologicznych prac angielskich i amerykańskich ekonomistów. „Nie jest rzeczą przypadku, że uczeni anglosascy nastawieni pragmatycznie odegrali w tych dociekaniach poważną rolę” – pisze z podziwem Herbert („Przerwana lekcja”, s. 57), nie omieszkawszy przytomnie skontrować tezy przywoływanego autora:
„Vladimir Simkhovitch twierdzi, że wystarczającą przyczyną upadku Rzymu było katastrofalne wyjałowienie gleby. Rację ma uczony, kiedy mówi, że jednym z najbardziej rewelacyjnych dokonań ludzkości było odkrycie naturalnego prawa ziemi: zmniejszanie się zbiorów, wyczerpywanie się gleby. Rolnictwo italskie cierpiało na chroniczny niedobór traw i koniczyny, a także nieracjonalną uprawę gruntów. Na niewielką skalę stosowany był płodozmian i nawożenie gleby. To wszystko jest słuszne w odniesieniu do Półwyspu Apenińskiego, ale ziemie Galii, Egiptu czy prowincji wschodnich przez cały okres starożytności były niezmiennie płodne” („Przerwana lekcja”, s. 57) [6].
Jednym z ważniejszych przekształceń gospodarczo-społecznych Imperium było powstanie wielkich, samowystarczalnych latyfundiów, które spowodowały między innymi upadek miast, będących ostoją rzymskiego modelu państwa, gospodarki i całej cywilizacji:
„Proces ten przebiegał z różnym nasileniem w poszczególnych częściach imperium, ale jego końcowy efekt – zniszczenie municypiów, które dzięki samorządowi były szkołą życia obywatelskiego i czynnikiem naturalnej integracji odległych prowincji z Rzymem, zniszczenie klas średnich i wolnego chłopstwa, oznaczało – jak słusznie mówi Dawson – powrót do dawnego typu społeczeństwa plemiennego. „Na ruinach prowincjonalnych miast-państw pojawia się znów społeczeństwo złożone ze szlacheckiego ziemiaństwa i wiejskich niewolników”. Nawet bez inwazji ludów germańskich można wyobrazić sobie powolny rozkład imperium i powstanie nowych państw terytorialnych („Przerwana lekcja”, s. 59) [7].




Rzym Pont du Gard_1
Pont du Gard (Prowansja). Akwedukt doprowadzający wodę do Nîmes, będący jednocześnie mostem. Fot. JMR

W „Lekcji łaciny” nacisk położony został na upadek potęgi Rzymu, podczas gdy we wcześniejszych esejach mowa jest o jego wzroście oraz okresie rozkwitu, których symbolem jest pax romana Boskiego Augusta oraz dobre rządy kilku dynastii cesarskich (Flawiuszy, Antoninów). W eseju „Arles” (BO) znajdujemy opowieść o bujnym rozkwicie zgnębionej podbojem Galii, prowincji, która w następnych stuleciach miała być jedną z gospodarczych, militarnych oraz cywilizacyjnych podpór Cesarstwa: „Doskonałe drogi, potężne akwedukty i mosty spajają zdobytą ziemię w jeden organizm administracyjny i polityczny. Po okrucieństwach podboju spływa na Prowansję łaska nowej cywilizacji” („Arles”, BO 39–40).
W opisie dawnej kolonii żołnierzy Juliusza Cezara znajduje się więc passus, którego celem jest podkreślenie i dowartościowanie właśnie cywilizacyjnych zdolności i osiągnięć gallo-rzymskiej epoki. Herbert stwarza atmosferę niezwykłości. Oto dozorca lapidarium, widząc szlachetne zainteresowanie kulturą rzymską jakiegoś nieznanego przybysza, postanawia zdradzić mu sekret i sprowadza do podziemi, aby tam ukazać mu nieeksponowane skarby:



IMG_1289
Rzymskie magazyny żywnościowe. Fot. JMR

„Naprawdę są to rzymskie magazyny żywnościowe, jako że Arles było kolonią wojskowo-handlową. Rozmiary tych podziemnych składów są istotnie imponujące. Dozorca, aby mnie olśnić, dorzuca jeszcze informacje o rozmieszczeniu poszczególnych artykułów. „Tutaj, gdzie było sucho, znajdowało się zboże. W środku, gdzie temperatura była stała – beczki wina. W głębi dojrzewały sery”. Nie wiem, czy te informacje są ścisłe, ale entuzjazm tego prostego człowieka dla gospodarności Rzymian jest tak wielki, że zgadzam się bez protestu. Wiem teraz, co działa najbardziej na wyobraźnię potomków Gallów. Nie łuki tryumfalne i głowy cezarów, ale akwedukty i magazyny na zboże („Arles”, BO 40–41).
Trudno się oprzeć wrażeniu, że bohater anegdotki jest projekcją duszy samego autora, zwłaszcza gdy proponuje mu wycieczkę za miasto do ruin starorzymskich młynów wodnych. W taki właśnie sposób, jak sądzę, przejawia się indywidualne spojrzenie, osobisty ton eseisty, a nawet – większa niż w poezji – skłonność do folgowania uczuciom. Właśnie to „gospodarskie” oko poety zdaje się odróżniać go w znacznej mierze od innych literatów swego czasu i jest przyczynkiem do dyskusji na temat biografizmu czy też jego braku w twórczości Herberta.



Barbegal. Ruiny sześciu młynów wodnych pod Arles, napędzanych strumieniem z akweduktów. Fot. JMR

WYZNANIA RZECZOZNAWCY. Od wielu dziesięcioleci trwa spór dotyczący osobistego lub bezosobistego stylu wypowiedzi Herberta. Problem ten poruszyła między innymi Dorota Kozicka, polemizując z wcześniejszymi odczytaniami:
„O braku aspektu autobiograficznego w twórczości Herberta, w tym również w jego eseistyce, pisał Krzysztof Dybciak, stwierdzając radykalnie, że „Barbarzyńca w ogrodzie” należy do bardziej bezosobistych, zdyscyplinowanych formalnie i bez reszty skoncentrowanych na przedmiocie tomów esejów napisanych po polsku”[8] . Wydaje się jednak, że podróże Herberta ustawiają wyraźną perspektywę autobiograficzną już poprzez autorskie wskazanie na autentyczne doświadczenie podróży. […] Mimo iż Herbert obudował relacje z podróży wielokierunkową refleksją, szkicami historycznymi, rozważaniami estetycznymi i filozoficznymi, mają one wyraźnie autobiograficzny charakter, pokazują, jak dalece autor może się ukryć za swoją narracją, ale też ujawniają to, czego ukryć nie może. Wartość takich podróżnych relacji polega bowiem nie tyle na atrakcyjności miejsc opisywanych przez autora, ile na ujawnionych w tekście i poprzez tekst indywidualnych predyspozycjach i zainteresowaniach autora, jego intelektualnych możliwościach, a także na oryginalności ujęcia opisywanego tematu” [9].
Spór jest do pewnego stopnia nieporozumieniem terminologicznym, które wynika z innego rozumienia słowa „autobiografizm”, a może tylko innego zakresu tego pojęcia. W sensie mocnym można ten termin rozumieć jako nakierowanie autora na samego siebie, swoje przeżycia lub egotyczne refleksje, dla których opisywany świat jest zaledwie tłem mniej czy bardziej wyrazistym i ważnym. W takim sensie, Krzysztof Dybciak i inni badacze mają absolutną rację, popartą zresztą zapewnieniami samego autora, który explicite tego rodzaju postawy strofował jako pozostałość romantycznego sztafażu. Nie można jednak nie oddać sprawiedliwości Kozickiej, która zauważa, że – wprawdzie nie nachalnie – nie tylko indywidualizm autora, ale także jego osobiste doświadczenie życiowe zostały wpisane w materię eseju, i że są to ważne elementy paktu z czytelnikiem.



Barbegal. Akwedukt prowadzący wodę do Arleate (Arles) i do systemu młynów wodnych. Fot. JMR

Uwagi podkreślające osobiste zetknięcie się z Murem Hadriana czy Forum Romanum, a także wyjaśnienie, co było przyczyną owego szczególnego poruszenia serca, spełniają funkcję perswazyjną. Autentyczność przeżycia ma wzmacniać siłę przekonywania, a dowodzenie czerpie swą moc z „naukowego” podkładu eseju. Herbert wielokrotnie podkreśla, że połączenie wrażeń z wiedzą nabytą w bibliotekach uważa za największą wartość swojego podróżniczego pisarstwa [10]. Nie można mieć wątpliwości, że stosowanie ekonomicznej terminologii, opis świata w kategoriach gospodarczych i – czasem zawiłe – przedstawianie dróg dojścia do informacji na temat zamierzchłych relacji finansowych służą wizji jedności materialno-duchowej ludzkiej kultury, będącej istotą cywilizacji. Zwrócenie uwagi na rynkowy aspekt dziejów jest jednocześnie upewnieniem siebie i czytelnika, że świat realny, materialny, jest ważny jako fundament duchowego rozwoju naszego człowieczeństwa. Modelowy, czy też „idealny człowiek Rzymu” jest światłym obywatelem, dzielnym żołnierzem, pracowitym gospodarzem i wykształconym retorem – a więc humanistą w starożytnym rozumieniu [11]. Dla precyzji dodajmy, że ten model obywatela dotyczy jedynie arystokratów i nobilów, a w twórczości Herberta znalazł swój idealny wyraz w postaci Juliusza Agrykoli nie tylko w sławnym wierszu „Powrót prokonsula”, ale także w „Lekcji łaciny”:
Niektórzy historycy przestrzegają, aby nie ulegać sugestii Tacyta, który patrzył na swego teścia przez powiększające okulary uwielbienia. Trudno jednak nie docenić zasług Agrykoli zarówno wojskowych, jak i polityczno-administracyjnych. Pod jego dowództwem orły rzymskie posunęły się najdalej na północ aż na linię Firth of Forth i Clyde, a nawet poza tę linię. Siedem lat rządów Agrykoli (78–85), to siedem kampanii przeciwko Szkotom i Piktom, uwieńczonych walnym zwycięstwem pod Mons Graupius w roku 83. Budował także flotę, wznosił umocnienia i forty, popierał budownictwo miejskie. Za jego administracji rozpowszechniło się rzymskie sądownictwo i samorząd terytorialny; lżejsze były podatki i mniej uciążliwa dla tubylców przymusowa służba wojskowa („Lekcja łaciny”, LNM 180).



Barbegal. Akwedukt prowadzący wodę do Arleate (Arles) i do systemu młynów wodnych. Fot. JMR

Nie można mieć wątpliwości co do intencji autora piszącego taką laudację, podobnie jak łatwo odczytać jego osobiste przekonania i preferencje, nie mówiąc już o wymowie kryteriów oceny, jakimi się kieruje [12]. Skąd się biorą? Nie tylko z ekonomicznego, ale także prawniczego wykształcenia autora, dla którego rzymskie prawo z oczywistych względów jest niedościgłym ideałem, tym ważniejszym, że żyje on w państwie totalitarnym, które ten wzorzec odrzuciło jako przestarzały. Na ten temat natrafiamy w zupełnie innym eseju, poświęconym cywilizacji późniejszej o kilkaset lat od Imperium Romanum.
Pozornie rzecz dotyczy czegoś zupełnie innego, a jednak szkic o zniszczeniu przez baronów północnej Francji cywilizacji langwedockiej – unikalnej, jak sądzą niektórzy – w gruncie rzeczy pośrednio rozważa problemy, które nurtowały rzymskich myślicieli polityczno-etycznych, na przykład Cycerona, ujmującego polityczno-moralną myśl rzymską w celnym sformułowaniu „cedant arma togae – niech siła ustąpi przed prawem” [13].
W eseju „O Albigensach, inkwizytorach i trubadurach” (BO) odnaleźć można wyraźne ślady lektury Simone Weil, wpływowej myślicielki lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Na język polski Weil tłumaczona była przez Czesława Miłosza, który dzieło francuskiej mistyczki podarował młodszemu koledze, Herbertowi. Stąd też tendencja do sugerowania wpływu Simone Weil na kształt eseju, zauważalna na przykład w szkicu Joanny Zach. Autorka stwierdza liczne zbliżenia poglądów i konkluduje:
„Duch cywilizacji objawia się przede wszystkim w jej stosunku do siły. Dzieje starożytnego Rzymu obfitują w przykłady barbarzyństwa i przemocy, znamionujące uległość wobec ślepych mechanizmów historii. „Jeżeli jakaś grupa ludzi – pisze Weil – ma się za nosiciela cywilizacji, samo to przekonanie popchnie ją wnet do barbarzyńskich działań i natychmiast usprawiedliwi je w jej własnych oczach”. I dodaje: „zawsze jest się barbarzyńcą wobec słabych”. Szukając przeciwwagi dla tego, co bezwzględnie poddane sile ciążenia, Weil zwraca się ku Grecji, a także ku zgładzonej w XIII wieku kulturze Langwedocji, ku duchowości albigensów. Jeżeli żaden system filozoficzny nie nadaje się do „zamieszkania”, to miejscem, w którym umysł może się zadomowić, są wysepki kultury, oczyszczone przez dystans czasu: „Istota langwedockiego natchnienia – mówi Weil – jest taka sama jak istota greckiego natchnienia. Stanowi ją znajomość siły […]. Znać siłę to, uznając ją za prawie absolutnie wszechwładną na tym świecie, odrzucać ją z niesmakiem i pogardą. Owa pogarda to inne oblicze współczucia dla wszystkiego, co jest narażone na zranienie przez siłę” [15].
Wydaje się, że przypisywanie Herbertowi podobnych poglądów w trakcie pisania omawianych esejów byłoby błędne, a zestawienie dwóch ostatnich fragmentów uwypukla nawet nie tyle różnicę poglądów, ile zasadniczo sprzeczne postawy wobec świata. Przy całej atencji dla Simone Weil Herbert nie podziela jej fantazji historycznych ani w esejach „Lekcja łaciny” (LNM) i „Arles” (BO), ani nawet w bardzo krytycznym fragmencie szkicu „Akropol” (LNM), poświęconym rabunkowi Koryntu. Herbert wielokrotnie zwraca uwagę na agresywny i krwiożerczy charakter Rzymian i nie ma złudzeń co do imperialnej polityki rzymskiej, ale daleki jest od „pięknoduchostwa” i mitotworstwa filozofki, której wiedza na temat starożytnej historii greckiej i rzymskiej (podobnie jak średniowiecznej Langwedocji) była nadzwyczaj nikła, by nie powiedzieć, że wręcz bałamutna. Weil dawała upust swoim przekonaniom i preferencjom niekoniecznie uzasadnionym jakąkolwiek wiedzą rzeczową.
Krótko mówiąc, ideologiczne rozważania Francuzki nie mają nic wspólnego z rzeczowym podejściem polskiego eseisty, który nigdy nie chciał zamieszkać na wysepkach umysłowych typu Utopia. Przeciwnie, uparcie szukał oparcia dla prawdy w realnym świecie, a nie w konstrukcjach egotycznych intelektualistów. Powoływanie się na swoje kompetencje jako ekonomisty w ocenie rzeczywistości gospodarczej są elementem kreacji owego wizerunku rzeczoznawcy, który rzetelnie zbadał sprawę na miejscu, a więc ma prawo do wypowiedzi ex cathedra.



Rzym Lyon muz arch_14
Szkło rzymskie. Muzeum Archeologiczne w Lyonie. Fot. JMR

ŻEBY RZECZY NIE PŁAKAŁY. Zarówno „Lekcja łaciny”, jak inne eseje prowokują do postawienia pytania: czy fakt, że Zbigniew Herbert ukończył Wyższą Szkołę Handlową, daje się zauważyć w jego twórczości? Czy coś z tej fachowej wiedzy zostało wprowadzone do literatury albo wpłynęło na postrzeganie świata? Odpowiedź jest zdecydowanie pozytywna: tak. W esejach Herberta znajdujemy nie tylko komplet problemów ekonomicznych, ale prawdziwą pasję, z jaką autor opisuje gospodarcze podstawy wszelkich cywilizacji. Eseista zajmuje się mikro i makroekonomią. Sprawami szczegółowymi, jak na przykład: wartość dniówki robotnika w czasach Peryklesa, wysokość realnych dochodów żołnierza Juliusza Cezara, zarobek i formy wypłaty należności dla architekta budującego gotycką katedrę w średniowiecznej Francji, ceny obrazów w XVII-wiecznej Holandii. Ale jednocześnie ciekawią go zagadnienia makroekonomiczne, jak podstawa siły międzynarodowej waluty, którą była ateńska drachma w okresie Związku Achajskiego, albo system podatkowy i finanse wielkiego Imperium Rzymian, nie mówiąc już o takich kwestiach jak przyczyny kryzysów finansowych. Herbert miał prawdziwą „obsesję cywilizacyjną”, to znaczy przekonanie, że nie można kultury rozumieć wyłącznie jako sprawy ducha, czego przykładem jest cytowana już we Wstępie wypowiedź w rozmowie z Markiem Oramusem [16]. Bez uwzględnienia ekonomicznej wiedzy Herberta – bądź co bądź magistra ekonomii – nie jest możliwe zrozumienie specyficznej wizji świata jako cywilizacji właśnie. „Lekcja łaciny”, a w szczególności jej opuszczony fragment „Przerwana lekcja”, jest jednym z najbardziej jaskrawych przykładów podkreślania ekonomicznych podstaw cywilizacji.
Niniejszy post jest fragmentem książki:
Józef Maria Ruszar, Słońce republiki. Cywilizacja rzymska w twórczości Zbigniewa Herberta, JMR Trans-Atlantyk, Kraków 2014



Rzym Nimes_01
Nîmes. Ruiny wieży ciśnień, z której rozprowadzano wodę do domów, fontann i publicznych studni. Fot. JMR

PRZYPISY:
[1] Tezy tej broni w niepublikowanym fragmencie eseju, zob. „Przerwana lekcja”, ZL 82 (2003), s. 56.
[2] Herbert prawdopodobnie cytuje brytyjskich autorów: A.H. Jonesa i P.A. Brunta, „The Roman economy: Studies in ancient economic and administrative history”, Oxford Eng., 1974, choć być może chodzi o cytat z innych pozycji tego wybitnego historyka starożytności (Peter Astbury Brunt, 1917–2005), jak n.p. „Italian manpower 225 B.C.–A.D. 14”, Clarendon Press, Oxford 1971 lub „Social conflicts in the Roman republic”, Chatto&Windus, London 1971. Ważna pozycja dotycząca przyczyn upadku imperium ukazała się później, co nie znaczy, że Herbert nie mógł czytać jakiegoś artykułu publikowanego wcześniej z książki „The fall of the Roman Republic and related essays”, Clarendon Press, Oxford 1988.
[3] Ralph Westwood Moore (1906–1953), wybitny historyk i filolog klasyczny, wydał w latach 1938–1968 aż 6 tomów tekstów rzymskich dotyczących rzymskiego okresu Wielkiej Brytanii, „The Romans in Britain; a selection of Latin texts”, a także „The Roman Commonwealth” (pierwsze wydanie z 1942 roku), skąd prawdopodobnie Herbert zaczerpnął informację.



Rzym Vaison dwa_05
Ołowiany łącznik rur rozprowadzających wodę w mieście. Muzeum Archeologiczne Vaison-le-Romaine (Prowansja). Fot. JMR

[4] Tenney Frank (1876–1939) napisał kilka wybitnych dzieł dotyczących historii Rzymu, w tym dwa poświęcone wyłącznie gospodarce: „Economic History of Rome” (1920, rev. ed. 1927) i „An Economic Survey of Ancient Rome” (1933 i 1940). Ale koncepcja wyginięcia etnicznych Rzymian pojawiła się po raz pierwszy w jego artykule „Race Mixture in the Roman Empire”, „American Historical Review”, July 1916, Vol. 21, No. 4, s. 689–708 – ślad, że Herbert czytał ten szkic, znajdujemy w bibliografii sporządzonej ręką pisarza (AZH).
[5] Opis rabunkowej gospodarki w czasach podbojów republiki i wczesnego Cesarstwa znajdujemy w esejach o Grecji: „Zburzenie Koryntu przez Rzymian w roku 146 przed Chr. (suge¬stywny opis Polibiusza: „Obrazy rzucone w proch i na nich wyciągnięci żołnierze grający w kości”) powinno stać się groźnym memento dla Aten. Ale w tym mieście, gdzie każdy retor był nie¬pocieszonym kochankiem utraconej wolności, czekano tylko na sposobną okazję rewanżu. Trudności wewnętrzne Rzymu skłoniły króla Pontu, Mitrydatesa, do szukania przeciwników Rzymu na Wschodzie i w Grecji. Na czele antyrzymskiego ruchu staje w Atenach retor Arystion, które¬go tłum obwołuje strategiem. Senat rzymski wysyła przeciw Mitrydatesowi Sullę. Jego siły wojskowe były słabe, ale okrucieństwo, z jakim przystąpił do rzucenia Greków na kolana – niezrównane. Skarbce Olimpii, Epidauru i Delf zostały zrabowane, święte gaje wycięte. „Jesteśmy żołnierzami bogów, ponieważ bogowie nam płacą” („Akropol”, LNM 109).
[6] Chodzi prawdopodobnie o Władimira Grigoriewicza Semkowicza (1874–1959), amerykańskiego ekonomistę pochodzenia rosyjskiego, działacza socjalistycznego, który w 1925 roku opublikował „Rome’s Fall Reconsidered”.
[7] Ch. Dawson, „Tworzenie się Europy”, tłum. J.W. Zielińska, Warszawa 1960. Inne dzieła tego autora poświęcone schyłkowemu okresowi Imperium to: tenże, „Formowanie się chrześcijaństwa”, tłum. J. Marzęcki. Warszawa 1987; tenże, „Religia i kultura”, tłum. J.W. Zielińska, Warszawa 1958; tenże, „Religia i powstanie kultury zachodniej”, tłum. St. Ławicki, Warszawa 1958.



Rzym Vaison dwa_04
Ołowiane rury rozprowadzające wodę w mieście. Muzeum Archeologiczne Vaison-le-Romaine (Prowansja). Fot. JMR

[8] K. Dybciak, „W poszukiwaniu istoty i utraconych wartości”, [w:] tegoż, „Gry i katastrofy”, Warszawa 1980, s. 162. Stanowisko Dybciaka poparła większość badaczy eseistyki Herberta, m.in. Aleksander Fiut, Piotr Siemaszko, Ewa Wiegandt.
[9] D. Kozicka, „A nade wszystko żebym był pokorny…”. Zbigniew Herbert w ogrodzie Europy”, [w:] „Patrzeć aż do zawrotu głowy” (w przygotowaniu), pierwodruk w: „Ruch Literacki” 2003, nr 1, s. 33–48. Tego rodzaju strategie są częstym przedmiotem rozważań, por. P. Lejeune, „Pakt autobiograficzny”, [w:] tegoż, „Wariacje na temat pewnego paktu”, tłum. A. Labuda, red. R. Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2001; Z. Klatik, „Uber die Poetik der Reisebeschreibung”, „Zagadnienia Rodzajów Literackich”, t. XI, z. 2. Ewa Nawrocka w szkicu poświęconym wizerunkowi podmiotu w podróżach Marii Dąbrowskiej dokonała nawet zestawienia możliwych informacji o autorze podróżnej relacji. Kryją się one w interpretacyjnej odpowiedzi na pytania o sposób percepcji przestrzeni, pewność lub niepewność poznawczą, wrażeniowość bądź zdystansowany intelektualny odbiór, krytyczny lub aprobatywny stosunek do nowej rzeczywisto¬ści, nastawienie na poznanie albo też na przeżywanie świata, na siebie w kontakcie ze światem itp. Zob. E. Nawrocka, „Osoba w podróży (O podróżach Marii Dąbrowskiej)”, [w:] „Osoba w literaturze i komunikacji literackiej”, red. E. Balcerzan i W. Bolecki, Warszawa 2000.
[10] Herbert pisze o tym wprost we wstępie do swojego pierwszego tomu esejów i reportaży: „Czym jest ta książka w moim pojęciu? Zbiorem szkiców. Sprawozdaniem z podróży. Pierwsza podróż realna po miastach, muzeach i ruinach. Druga – poprzez książki dotyczące widzianych miejsc. Te dwa widzenia czy dwie metody przeplatają się ze sobą. Nie wybrałem łatwiejszej formy – impresyjnego diariusza, gdyż w końcu prowadziłoby to do litanii przymiotników i estetycznej egzaltacji” („Od autora”, BO 5). Myśl tę powtarza kilkakrotnie, m.in. w ważnych wywiadach udzielonych Taranience i Babuchowskiemu, którym szeroko wyjaśnia swe autorskie zamierzenia: „Była to próba rekonstrukcji moich bezpośrednich wrażeń, a także lektury. Nie chciałem pisać impresji, lecz dać materiał faktograficzny, historyczny” („Rozmawia Zbigniew Taranienko”, WYW 37). „Więc ja mam taką metodę, jeżeli w ogóle mam jakąkolwiek metodę, że naprzód widzę pewne rzeczy, przygotowując się trochę, a potem staram się oczytać różnymi książkami na ten temat i nie tylko opowiedzieć o swoich wrażeniach, które w gruncie rzeczy nie są może takie istotne, ale przekazać pewną sumę informacji o kulturach, zwłaszcza o kulturach czy kręgach cywilizacji, których już nie ma, które zatonęły. W tej nowej książeczce będzie prawdopodobnie szkic o Etruskach, będzie o cywilizacji kreteńskiej, będzie o budowniczych megalitycnych budowli jak Stonehenge w Anglii, bo to budzi, powiem bardzo sentymentalnie, współczucie. To są cywilizacje, którym nie udało się w historii. Losy Polski też nie były zawsze wesołe i bardzo często staliśmy na pograniczu zniknięcia z mapy świata” („Rozmawia Andrzej Babuchowski”, WYW 28).
[11] Jest to zresztą model typowy w opisie rzymskiego nobila od czasów najdawniejszych. Został on szczegółowo omówiony w książce „Człowiek Rzymu”, pod red. A. Giardina, Warszawa 1997.
[12] Charakterystyczne pod tym względem są zapiski Herberta zachowane w archiwum (AZH). W bibliografii zaznaczył sobie pozycje prezentujące gospodarczy punkt widzenia (K. Bücher, G. Salvioli, M. Weber, E. Meyer), ale na przykład wynotowuje, że Monteskiusz zwraca uwagę na ucisk podatkowy jako jedną z przyczyn upadku Rzymu.
[13] Zasadę tę omawiają autorzy książki „Rzym i my. Wprowadzenie do literatury i kultury łacińskiej”, tłum. I. Lewandowski i W.M. Malinowski, Poznań 2009, s. 10.
[14] G. Fiori, „Simone Weil. Kobieta absolutna”, tłum. M. Szewc, Poznań 2008, s. 84–85.
[15] J. Zach, „Zbigniew Herbert wobec Simone Weil” [w:] „Pojęcia kiełkujące z rzeczy. Filozoficzne inspiracje twórczości Zbigniewa Herberta”, dz. cyt., s. 211. Cytat z S. Weil w przytaczanym fragmencie pochodzi z S. Weil, „Na czym polega płynące z Langwedocji natchnienie” [w:] tejże, „Dzieła”, tłum. M Frankiewicz, Poznań 2004, s. 606.
[16] „Poeta sensu. Rozmawia Marek Oramus”, WYW 108. Kwestię „poniżenia materii” przez komunizm, który zamienia ją w widmo, omawiam w podrozdziale Topos widmowej rzeczywistości (część III pracy, zatytułowana: „Nie spuszczać z oka Tacyta. Historia rzymska w twórczości Herberta”, rozdział „Jak Katon Młodszy, patrz Żywoty”).



Rzym Arles Muz Arch_11
Ołowiane rury rozprowadzające wodę w mieście. Muzeum Archeologiczne w Arles (Prowansja). Fot. JMR

Komentarze

Popularne posty za ostatni miesiąc

Józef Maria Ruszar | Lekcja łaciny Zbigniewa Herberta

Józef Maria Ruszar Lekcja łaciny Zbigniewa Herberta cz. 01 Wspomnienie, przeżycie i oczytanie. Konstrukcja eseju „Lekcja łaciny” Część I Rzymska virtus. Przymierze z dzielnością w „Lekcji łaciny” W „Lekcji łaciny” (LNM) mamy do czynienia z trzema elementami konstrukcyjnymi: wspomnieniem szkolnym, osobistą relacją z podróży oraz przedstawieniem historii wzrostu i upadku Imperium Romanum na przykładzie dziejów jednej prowincji, Brytanii. Trzej narratorzy: Herbert – uczeń, Herbert – podróżnik i Herbert – badacz dziejów (amator) opowiadają o niezwykłym trwaniu rzymskiego dziedzictwa w łacińskiej Europie. Wszystkie trzy elementy narracji i wcielenia narratora mają na celu uwiarygodnienie tezy o… właśnie, jaka jest teza eseju? Na czym polega „lekcja łaciny”, bo przecież słowo „lekcja” ma tu podwójne – dosłowne i metaforyczne – znaczenie? Odłóżmy odpowiedź na koniec rozważań, w tym miejscu odnotujmy tylko, że autor „Lekcji łaciny” usunął duży fragment tekstu

Justyna Pyzia | Wstyd (Rovigo)

Justyna Pyzia Wkraczali we mnie ostro Wstyd ( Rovigo ) Justyna Pyzia Uniwersytet Jagielloński fot. JMR Pytania o sens i sposób rozumienia wstydu trapiły filozofów od dawna. By wymienić tylko najważniejszych, którzy się problemem zajmowali: Arystoteles, św. Tomasz z Akwinu, Max Scheler czy Karol Wojtyła. Spróbujmy pokrótce przywołać ich ustalenia, bo będzie to doskonały punkt wejścia w herbertowski sposób rozumienia tego zagadnienia. Na początku jednak warto zadać następujące pytanie: dlaczego fenomen wstydu jest tak istotny? Przede wszystkim dlatego, że już starotestamentowy mit każe w pierwszym odruchu wstydu (Rdz, 3, 5 i 7) [1] upatrywać źródła poznania dobra i zła. Stąd wniosek, że od zarania literatury uczucie wstydu wiązane było z fundamentalnymi kwestiami aksjologicznymi. Zginąć od spojrzenia Myślicielem, który jako pierwszy w sposób systematyczny podszedł do zagadnienia wstydu jest św. Tomasz z Akwinu [2]. Zdaniem Akwinaty jest

Lwów – miasto utracone

Józef Maria Ruszar Miasto utracone Józef Maria Ruszar fot. Iwona Grabska Miasto jest ważnym motywem w twórczości Herberta, trzeba jednak mieć na uwadze, że występuje w kilku rolach, nie licząc zwyczajnego przywołania konkretnych miejsc pobytu. Bywa także, że miasto, zwłaszcza pisane z dużej litery, jest synonimem Polski, narodowej wspólnoty, jak to się dzieje w poemacie „Raport z oblężonego Miasta”. A czym jest „miasto utracone”? Występuję w dwóch postaciach. Jest to zburzona Warszawa, popowstaniowe ruiny i ten rodzaj metaforycznego istnienia stolicy poeta przywołuje przede wszystkim w swym pierwszym tomiku wierszy, zatytułowanym „Struna światła”. Same tytuły wskazują na historyczny kontekst, jak „Czerwona chmura” lub „Cmentarz warszawski”, choć nie brak odniesień do archetypowej zagłady w wierszu „O Troi” – wielkim symbolu wszystkich miast podbitych i obróconych w proch. Mowa, oczywiście, o współczesnym Ilionie, którego nie mogli obronić potomkowie Hektora. Później, w „P