Józef Maria Ruszar
Lekcja łaciny Zbigniewa Herberta
cz. 07 
Rozdział 2
Rzym, przestrzeń i natura.
Herbert – Słowacki
Rzym, przestrzeń i natura.
Herbert – Słowacki
Czym innym jest „tryumf oka” i „aktu postrzegania” – a czym innym sukces wyobraźni. Wizjonerski „Rzym” Juliusza Słowackiego nie jest wierszem osamotnionym w polskiej poezji. Przeciwnie, wpisuje się w długą tradycję refleksji nad upadkiem Wiecznego Miasta, trwającą od czasów renesansu do drugiej połowy XX wieku. Jak przedstawiony przez romantycznego poetę obraz ruin Rzymu funkcjonuje w nowszej polskiej kulturze literackiej? Które wątki i motywy zostały podjęte przez współczesnych poetów? Jakie cechy stylistyczne zostały wybrane z romantycznego repertuaru? Proponuję przeczytać wiersz Słowackiego tak, jak mógł się on jawić Jarosławowi Rymkiewiczowi i Zbigniewowi Herbertowi w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Proponowany czas lektury nie jest przypadkowy. W latach sześćdziesiątych w poezji polskiej silnie pobrzmiewa nurt nazwany dość nieprecyzyjnie „klasycznym” lub „neoklasycznym”. W niniejszych rozważaniach ważny jest fakt, że świadomie nawiązywano wówczas do Elliotowskiej koncepcji kultury jako wiecznej tradycji, w której każde dzieło funkcjonuje na zasadzie współoddziaływania i współzależności. Pod wrażeniem wizji Eliota niektórzy polscy poeci przyjmowali programowo – wbrew modernistycznym ideom – że przekreślanie historii literatury ani nie jest możliwe, ani pożądane, a każde dzieło indywidualne powinno nie tylko czerpać z literackiej przeszłości, ale także na nią wpływać [1].
W
 tym też czasie powstał pełny przegląd polskich elegii poświęconych 
Rzymowi. Znajduje się on w znakomitym szkicu włoskiego badacza 
literatury polskiej, Sante Graciottiego [2]. Erudycyjny szkic 
Graciottiego powstał w latach sześćdziesiątych (daty pierwszych 
publikacji: 1960 i 1963) i zawiera także omówienie świeżo wtedy 
opublikowanego wiersza Rymkiewicza „Epitafium dla Rzymu”. Również 
Herbert posiada historycznoliteracką świadomość dotyczącą owej tradycji,
 stwierdza bowiem w „Przerwanej lekcji”: „Od czasów renesansu aż do 
naszych dni pokolenia pisarzy i historyków medytują na ruinach Rzymu i 
zastanawiają się nad przyczynami śmierci tej cywilizacji” [3]. Oto wizja
 z wiersza „Rzym” Słowackiego [4]:

Nagle mię trącił – płacz na pustym błoniu:
„Rzymie! nie jesteś ty już dawnym Rzymem”.
Tak śpiewał pasterz trzód, siedząc na koniu.
„Rzymie! nie jesteś ty już dawnym Rzymem”.
Tak śpiewał pasterz trzód, siedząc na koniu.
Przede mną mroczne błękitnawym dymem
Sznury pałaców pod Apeninami,
Nad niemi kościół ten… co jest olbrzymem.
Sznury pałaców pod Apeninami,
Nad niemi kościół ten… co jest olbrzymem.
Za mną był morski brzeg, i nad falami
Okrętów tłum, jako łabędzie stado,
Które garnął sen pod ruinami.
Okrętów tłum, jako łabędzie stado,
Które garnął sen pod ruinami.
I zdjął mnie wielki płacz, gdy tą gromadą
Poranny zachwiał wiatr i pędził dalej
Jakby girlandą dusz w błękitność bladą.
Poranny zachwiał wiatr i pędził dalej
Jakby girlandą dusz w błękitność bladą.
I zdjął mię wielki strach, gdy poznikali
Ci aniołowie fal – a ja zostałem
W pustyni sam – z Rzymem, co już się wali.
Ci aniołowie fal – a ja zostałem
W pustyni sam – z Rzymem, co już się wali.
I nigdy w życiu takich łez nie lałem
Jak wtenczas – gdy mnie spytało w pustyni
Słońce, szydzący Bóg – czy Rzym widziałem?
Jak wtenczas – gdy mnie spytało w pustyni
Słońce, szydzący Bóg – czy Rzym widziałem?
Wizyjny
 styl Słowackiego zasadniczo różni się od opisu Mickiewiczowskiego, a 
posiada wiele cech wspólnych z elegijną tradycją Vitalego oraz 
„rzymskimi” fragmentami utworów Krasińskiego. W obrazie Wiecznego Miasta
 z „Legendy” Krasińskiego „syntetyczny wizerunek” okolic Rzymu jest tłem
 dla apokaliptycznej wizji przybycia Polaków na paruzję – 
millenarystyczne odrodzenie chrześcijańskich narodów: 
„Zdało
 mi się, że w samą Wigilią Bożego Narodzenia wychodzę z Bram Rzymu i że 
idę przez Kampanię. – Pogańskie tam grzały się groby w promieniach 
słońca – ranek był – niebo czyste jak zawsze i pustynia smutna jak od 
wieków. Szedłem dzień cały, niesion ducha potęgą. – Stare wodociągi, 
póki mogły, szły za mną, lecz jam poszedł dalej. – Bluszcze, jak zielone
 żłoby Chrystusa, szumiały po świątyń ruinach. – Leciały nade mną 
białych ptaków stada – przede mną w dole pełzał gad błyszczący. – Huk 
morza zaczął wołać na mnie!”

Porównanie
 eseju Herberta z twórczością Słowackiego i Krasińskiego od razu zwraca 
uwagę na zasadniczo inny sposób budowania przestrzeni i stosunek do 
natury. 
BUDOWANIE
 PRZESTRZENI. Słowacki rozgrywa akcję liryczną w miejscu 
niedookreślonym, nierealnym, w nieogarnionej przestrzeni (zawierającej 
jakby całe uniwersum), umiejscowionej między górami a morzem. Nad owym 
pustkowiem góruje ogromne niebo. Krótko mówiąc, jest to wizja, a nie 
realistyczny opis. Taki ogląd po prostu nie jest możliwy, a tylko 
„uczuciowo wyobrażony”. Czesław Zgorzelski pisze, że jest to „przeżycie w
 skali najwyższego poruszenia wewnętrznego, z całym patosem 
nieoczekiwanie wzburzonych reakcji emocjonalnych, z całą siłą 
uniezwyklenia poetycko przekształconej, oczami romantyka oglądanej 
sytuacji” [6].
Juliusz
 Kleiner zauważa wysoki stopień skonwencjonalizowania wiersza, 
przywołując m.in. sytuacyjne i tekstowe zapożyczenia z Byrona oraz 
Krasińskiego, co zgodne jest z ówczesną tendencją poszukiwania wpływów 
[7]. Według uczonego pierwszy wers nawiązuje do przedmowy do IV części 
„Wędrówek Childe Harolda”, w której robotnicy śpiewają „Roma! Roma! 
Roma! Roma non è più come era prima!”. Wizja miasta odsyła zaś do 
“Irydiona”: 
Kiedy na Forum będą prochy tylko!
Kiedy na cyrku będą koście tylko!
Kiedy na Kapitolu będzie hańba tylko!
Niektórzy biografowie Słowackiego, na przykład Zbigniew Sudolski i Jan Zieliński, sądzą dość ryzykownie, że wiersz jest rezultatem przeżycia wjazdu do Rzymu, i traktują utwór jako opis panoramy miasta od strony Civitavecchio. Przypuszczenie bierze się stąd, że Słowacki przybył, jak większość ówczesnych podróżujących do Wiecznego Miasta, statkiem, a następną część podróży odbył weturynem, jak nazywano ówczesne dalekobieżne dorożki.
„Apokaliptyczny
 wiersz „Rzym” oddaje zapewne pierwsze wrażenie poety po ujrzeniu 
miasta, widzianego właśnie od wschodu, od strony morza, o poranku [9]. 
Przeżycia, jakich doznał w drodze do Rzymu, wprowadził do napisanego 
wkrótce wiersza pod tytułem „Rzym” […]. Proszę zwrócić uwagę, jakimi 
metaforami posługuje się poeta dla oddania niezwykłości obrazu okrętów 
na morzu – najpierw jest to łabędzie stado, następnie girlanda dusz, 
wreszcie, stają się one aniołami fal. To przeżycie architektury i 
malarstwa wileńskiego przygotowało Słowackiego do takich spiętrzeń 
metaforyki” [10].
Tego
 rodzaju prostych autobiograficznych sugestii interpretacyjnych brak w 
biografii Pawła Hertza „Portret Słowackiego” [11]. Sądzę, że jednak 
Juliusz Kleiner jest bliższy prawdy niż Czesław Zgorzelski, a 
przypuszczenia Zbigniewa Sudolskiego i Jana Zielińskiego nie znajdują 
pokrycia w tekście. Wydaje się, że nawet romantyczna konwencja wyrażania
 osamotnienia i zadumy nad przemijalnością świata nie zmieniają faktu, 
że mamy do czynienia z wizją, a nie opisem z natury. Niewątpliwie mamy 
do czynienia z literacką kreacją o czym dobitnie przekonuje studium 
Bernadetty Kuczery-Chachulskiej, w którym mowa o „impresjonistycznym” 
przedstawianiu pejzażu i działaniach kreacyjnych zamieniających 
rzeczywistość w obrazy metaforyczne:
„Pejzaż
 portowy – dziewiętnastowieczny, ale poza tym zwyczajny, reinkarnuje w 
drzemiące łabędzie stado, w dodatku – pod ruinami. Z właściwą sobie mocą
 działań kreacyjnych inicjuje Słowacki podwójny obraz: odpływających 
realnie okrętów i iluzję metaforycznych przeobrażeń. Poeta decyduje się 
na płacz (środkowa „cezura” wiersza) w momencie, kiedy ptaki 
przemieniają się w „girlandę dusz”. Druga połowa tekstu jest wyraźnie 
bardziej dynamiczna; girlanda dusz przeistacza się w aniołów fal, 
zainicjowana w wierszu jakby przypadkowo, w „trakcie” poszukiwania 
narzędzi opisu realiów, odsłania być może skłonność podmiotu mówiącego 
do widzenia rzeczywistości jako „drabiny Jakubowej”, ewoluujących 
jestestw w okresie poprzedzającym krystalizację genezyjskich przekonań 
poety. Źródłem przeobrażeń w „Rzymie” staje się wiatr („gdy tą gromadą /
 Poranny zachwiał wiatr i pędzi dalej”), stare i zakorzenione w myśleniu
 naszej kultury upostaciowanie ducha” [12].
Również
 między bezpośrednią relacją, charakterystyczną dla Mickiewicza czy 
Herberta, a prozą poetycką Krasińskiego różnica stylistyczna jest 
oczywista. Używanie czasu przeszłego dokonanego, wraz z jawnym 
wskazaniem nierzeczywistego charakteru scen, kilkakrotnie rozpoczynanych
 od „Zdało mi się…” [13] – wystarczająco silnie sugeruje zastosowanie 
konwencję wizji, a nie opisu. Sygnały stylistyczne wysyłane przez 
Słowackiego nie są aż tak silne jak u Krasińskiego, ale wystarczające. 

PRZEWODNIK
 PIELGRZYMA I ROZWÓJ PODMIOTU. Wizyjne obrazy Słowackiego czy 
Krasińskiego nie mogą więc służyć za wzorzec lub punkt odniesienia dla 
„Lekcji łaciny” [14]. Romantyczny styl opisu Forum Romanum zakorzeniony 
jest w twórczości młodego Mickiewicza, w którym motorem silnych przeżyć 
jest realizm opisu, a nie „sztuczki wyobraźni”, przez Herberta nie 
lubianych, o czym wiemy z wiersza zatytułowanego „Pan Cogito i 
wyobraźnia” (ROM). Wskazuje na to także funkcja „przewodnika”. W liryku 
Słowackiego jest to rola mało znacząca, niewielka, intelektualnie bez 
znaczenia, wyłącznie konstrukcyjna – pasterz jest potrzebny, by mógł 
zaśpiewać, podobnie jak to się dzieje u Byrona. Jeśli by przyjąć, że 
jest czymś więcej, to chyba tylko figurą degradacji dawnej świetności 
Imperium, sprowadzonej do obrazu pasącego się stada w niegdysiejszym 
centrum świata.
Wbrew
 autorytetowi Czesława Zgorzelskiego [15] i Mieczysława Inglota [16], a 
także wyjaśnieniom roli pasterza w szkicu Małgorzaty Mikołajczak, sądzę,
 że postać ta w wierszu Słowackiego jest tworem czysto konwencjonalnym. 
Badaczka ma niewątpliwie rację, że spełnia on funkcję konstrukcyjną – ma
 „zawiązać akcję liryczną”, natomiast przekonanie o szczególnej wiedzy 
lub przypisywanie mu roli interpretanta wydaje się przesadą [17]. 
Pasterz w wierszu „Rzym” nie posiada ani żadnej specjalnej wiedzy, ani 
niczego nie wyjaśnia podmiotowi lirycznemu; nie wpływa też na jego 
rozwój. Zgadzam się z Bernadettą Kuczerą-Chachulską, która także 
wskazuje na pierwszoplanową rolę konstrukcyjną postaci, nie przypisując 
jej dodatkowego posłannictwa: 
„Jakie
 miejsce w układzie wyjściowym „sił lirycznych” zajmuje podmiot mówiący?
 Pasterz jest figurą niezbędną do „wywołania” akcji, do 
charakterystycznego dla wiersza ukształtowania opozycji Rzym dawny – 
Rzym obecny. Stąd przypadkowe jakby zetknięcie się osoby mówiącej z 
problemem – inicjacją miniaturowego opowiadania” [18].

Zwróćmy
 uwagę, że w dalszym ciągu cytowanej interpretacji równie ważną rolę w 
kreacji dynamicznych obrazów odgrywa wiatr-duch, jako „źródło 
przeobrażeń” [19] pejzażu, a przede wszystkim płacz. To on – płacz – 
jest motorem przemian silnie zmetaforyzowanego, nastrojowego opisu. 
Obraz jest „mglisty”, a akcja „rozgrywająca się za plecami bohatera” 
podlega „delikatnym oscylacjom przeszłość – teraźniejszość”, ponieważ 
fundamentem opisu nie jest realny pejzaż, lecz „sposób odczuwania 
podmiotu” [20]. Mówimy więc o pejzażu lirycznym o silnych cechach 
elegijnych, z tym że rozwój uczuć i rozpoznanie sytuacji przez podmiot 
niewiele mają wspólnego z obecnością pasterza – domniemanego 
„romantycznego przewodnika”.
Jak
 już zauważyłem wcześniej, rola przewodnika w eseju Herberta jest 
bardziej złożona i subtelna: instruktaż i dorastanie Pielgrzyma (inaczej
 niż w Mickiewiczowskich „Sonetach”) dokonały się, zanim doszło do 
osobistego doświadczenia i kontaktu z obiektem pielgrzymki. W eseju 
Herberta narrator – podobnie jak u Słowackiego – znajduje się w centrum 
wypowiedzi, a jego odczucia wpływają na obraz i pojmowanie oglądanego 
świata. Poza tym zarówno podmiot wiersza „Rzym”, jak osoba mówiąca w 
eseju „Lekcja łaciny” (a także „Akropol”), jako istoty autonomiczne, a 
nawet przeciwstawne cywilizowanemu światu, spełniają romantyczne 
kryterium przedstawiania bohatera wyalienowanego [21]. Widać jednak 
pewne istotne zmiany w pojmowaniu czasu i natury. 
„Nieprzypadkowo
 zarówno u Rymkiewicza, jak i u Słowackiego, motyw paradoksalnej 
trwałości i stałości wpisany w topos Rzymu ustąpił miejsca refleksji nad
 przemijalnością człowieka i trwałością natury. O ile jednak w wierszu 
Słowackiego (także w pierwszym z „rzymskich” wierszy Rymkiewicza 
„Epitafium dla Rzymu”) przestrzeni miasta (kultury) została 
przeciwstawiona przestrzeń naturalna, o tyle wiersz „Natura też jest 
Rzym” wydaje się znosić tę opozycję” [22].
Wyjaśnienie
 podobieństwa poezji „neoklasycysty” do romantycznych konwencji badacze 
znajdują w koncepcji „świadomości tragicznej”, o czym będzie jeszcze 
mowa. Podkreślić więc należy różnice między Herbertem z jednej, a 
Rymkiewiczem i romantykami z drugiej strony.
PRZECIWSTAWIENIE:
 NATURA – KULTURA. W wierszu „Rzym” słońce – jako symbol wieczności 
natury – szydzi z pychy człowieka. Rustykalne pejzaże rzymskiej Kampanii
 z nieodłącznymi stadami owiec pojawiają się także w innych wierszach 
Słowackiego [23], a konkurencyjnym dla słońca symbolem niezmienności 
natury bywa niepozorny wróbel. Także w innych obrazach Wiecznego Miasta,
 na przykład we „Wspomnieniu Rzymu” Krasińskiego, opis zwycięskiej flory
 i fauny jest przyczyną melancholii lub satysfakcji z upadku potęgi 
imperium: „Deptałem jaszczurki lubieżne w promieniach słonecznych tam, 
gdzie kąpały się władczynie świata wśród ozdób purpurowych i złoconych 
stropów. Strącałem pająki z sieci utkanych wkoło wnęk, gdzie panowały 
bogi; a nietoperz, uciekając, musnął me włosy w przelocie” [24].
Podobnie
 jest w wierszach Rymkiewicza [25]. Herbert – inaczej, chociaż także 
przeciwstawia kulturze, a właściwie przemijalności cywilizacji, 
długotrwałość czy też „wieczność” natury, jak to ma miejsce w wierszu 
„Góra naprzeciw pałacu” (N). W przeciwieństwie jednak do romantyków, 
Herbert nie znajduje w naturze pocieszenia:
Góra naprzeciw pałacu Minosa jest jak grecki teatr
tragedia oparta plecami o gwałtowny stok
w rzędach bardzo wonne krzewy ciekawe oliwki
oklaskują ruinę
tragedia oparta plecami o gwałtowny stok
w rzędach bardzo wonne krzewy ciekawe oliwki
oklaskują ruinę
Naprawdę między przyrodą a losem ludzkim
nie ma istotnego związku
powiedzenie że trawa szydzi z katastrofy
jest wymysłem niepocieszonych i chwiejnych
nie ma istotnego związku
powiedzenie że trawa szydzi z katastrofy
jest wymysłem niepocieszonych i chwiejnych
Osobliwy przypadek: dwie proste równoległe
nie przecinają się nawet w nieskończoności
nie przecinają się nawet w nieskończoności
Tyle można tylko o tym uczciwie powiedzieć [26].

Tak
 więc poeta sprzeciwia się angażowaniu natury w aranżowanie ludzkich 
emocji, choć nie czyni tego w sposób konsekwentny. Karci na przykład 
Ruysdaela za przekształcanie pejzażu w symbole ludzkich przeżyć:
„Chciałbym
 jeszcze powiedzieć, dlaczego moje uczucia do Ruysdaela ochłodły. Otóż 
stało się to wtedy, gdy w jego płótna wstąpił duch i wszystko stało się 
uduchowione, każdy liść, każda obłamana gałąź, każda kropla wody. Natura
 dzieliła z nami nasze rozterki i cierpienia, przemijanie i śmierć. Dla 
mnie najpiękniejsza jest przyroda współczująca – chłodny świat w innym 
świecie” („Delta”, MNW 15).
Stanowisko
 jest wyraziste, ale we wczesnym wierszu „Męczeństwo świętych Kosmy i 
Damiana” poeta pozwala sobie na bardzo romantyczny wers: „Wzgórza – 
ziemia wzruszona, podłużne westchnienia obłoków” [27]. W sprzeczności z 
omawianą deklaracją jest też zakończenie sławnego wiersza „Apollo i 
Marsjasza” (SP), w którym cierpienie Sylena powoduje silną reakcję 
emocjonalną drzewa i słowika.

PRZYPISY:
 [1] W roku 1960 ukazały się „Poezje wybrane” (T.S. Eliot, „Poezje 
wybrane”, ze wstępem W. Borowego, „Wędrówka nowego Parsifala”, Warszawa 
1960), a w 1963 obszerny wybór tekstów krytycznoliterackich T.S. Eliota 
pod tytułem „Szkice literackie” (T.S. Eliot, „Szkice literackie”, red., 
wybór i przedmowa W. Chwalewik, tłum. W. Chwalewik, H. Pręczkowska, M. 
Żurowski, Warszawa 1963). Nie znaczy to, że twórczość i poglądy 
londyńskiego poety nie były wcześniej znane, a tylko, że ówczesny 
czytelnik miał dogodniejsze warunki zapoznania się z poglądami autora 
eseju „Tradycja i talent indywidualny”. Dzieje recepcji twórczości 
Eliota w Polsce przedstawia Magdalena Heydel. Krakowska uczona 
stwierdza, że przed II wojną światową autor „Ziemi jałowej” znany był z 
prasy literackiej z tłumaczeń Czechowicza oraz omówień jego twórczości 
autorstwa Wacława Borowego (najważniejszy artykuł „Eliot jako krytyk 
literacki i teoretyk tradycji”, „Marchołt” 1934, r. I, nr 4 oraz 
„Wędrówki nowego Parsifala”, „Przegląd Współczesny” 1936, t. LXII, nr 
170, powtórzony jako wstęp do wydania „Wierszy wybranych” w 1960 roku). 
Zaraz po wojnie ukazały się tłumaczenia Miłosza („Jałowa ziemia”, 
„Wydrążeni ludzie”) oraz jego szkice w „Twórczości”. Zob. M. Heydel, 
„Obecność T.S. Eliota w literaturze polskiej”, Wrocław 2002, rozdział: 
„Rekonesanse i zapowiedzi. T.S. Eliot w literaturze polskiej przed II 
wojną światową”, s. 18–47 oraz rozdział „Głosy Miłosza. T.S. Eliot w 
twórczości Poety z lat czterdziestych”, s. 48–95.
[2]
 S. Graciotti, „Losy jednej elegii Giana Vitalego, czyli ruiny Rzymu w 
poezji Polskiej” [w:] tenże, „Od Renesansu do Oświecenia”, tłum. W. 
Jekiel i in., t. 1, Warszawa 1991.
[3] Z. Herbert, „Przerwana lekcja”, „Zeszyty Literackie” 2003, nr 2 (82), s. 59.
[4] J. Słowacki, „Dzieła”, pod. red. J. Krzyżanowskiego, Wrocław 1952, t. I, s. 69.
[5] Z. Krasiński, „Legenda” [w:] tegoż, „Dzieła literackie”, t. II, Warszawa 1973, s. 769.
[6] Cz. Zgorzelski, „O czynnikach rezonansu lirycznego w wierszach z lat 1835–1843”, [w:] tegoż, „Liryka w pełni…”, s. 119. 
[7] J. Kleiner, „Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości”, t. 2, Kraków 1999, s. 71.
[8] Z. Krasiński, „Irydion” [w:] tegoż, „Dzieła literackie”, t. 1, Warszawa 1970, s. 720.
[9] J. Zieliński, „Słowacki. Szat Anioł”, Warszawa 2009, s. 208.
[10] Z. Sudolski, „Słowacki. Opowieść biograficzna”, Warszawa 1996, s. 155–156. 
[11] P. Hertz, „Portret Słowackiego”, Warszawa 2009.
[12] B. Kuczera-Chachulska, „Przemiany form i postaw elegijnych w liryce polskiej XIX wieku”, Warszawa 2002, s. 169.

[13]
 „A ja ich prowadzę na Forum. – Zdało mi się, że Amfiteatr Flawiana, ten
 pusty, ten ciemny, ten stary, jak ogrom światła, stoi teraz, od stóp po
 olbrzymie szczyty kagańcami rozwieszon – każden listek bluszczu znać na
 nim – w jaskrawych szatach niewiasty i dzieci przechadzają się po 
piętrach gmachu i klaszcząc w dłonie, witają nas przechodzących. I 
wszystkie łuki na Forum, i wszystkie kolumny palą się, jaśnieją – i na 
wzgórzu ścianą złotych ogni wznosi się Kapitol – od wielkiej łuny 
gwiazdy pomdlały na niebie” (Zygmunt Krasiński, „Legenda”, dz. cyt., s. 
769).
[14]
 Wiersz „Rzym”, jako słabszy utwór poety, może być tylko świetnym 
materiałem porównawczym dla badań nad toposami, a nie powodem wzruszeń 
czytelnika. I w takim charakterze funkcjonuje w analizie M. Mikołajczak:
 „Warto jednak, uwzględniając dotychczasowe rozpoznania, spojrzeć na ten
 utwór z perspektywy intertekstualnej, konfrontującej prywatne 
doświadczenie egzystencjalne ze światem literackiej konwencji. W tym 
ujęciu wiersz Słowackiego wydaje się nawiązywać do pierwszej części 
archetekstu, w której oczom pielgrzyma prezentowane są ruiny rzymskiego 
imperium. Poeta romantyczny transponuje motyw z Du Bellaya poprzez 
maksymalną interioryzację. Kreację podmiotu – podróżnika 
przemierzającego pastwiska – można bowiem przyrównać z sytuacją 
Przybysza (u Sępa w „Epitafium Rzymowi” Pielgrzyma) – bohatera 
hipotekstu” (M. Mikołajczak, „Rzym neoklasycystyczny Jarosława Marka 
Rymkiewicza w kontekście wiersza „Rzym” Juliusza Słowackiego”, dz. cyt.,
 s. 319). Mimo zapewnień takich autorytetów, jak Czesław Zgorzelski czy 
Mieczysław Inglot, wiersz Słowackiego jest martwy.
[15] Cz. Zgorzelski, „Rzym” [w:] „Juliusza Słowackiego rym błyskawicowy”, red. S. Makowski, Warszawa 1980, s. 26–30.
[16]
 M. Inglot, „Rzym” – elegia dramatyczna Juliusza Słowackiego”, „Prace 
Polonistyczne”, seria LII, 1997, s.165–176. Mieczysław Inglot twierdzi 
wręcz, że pasterz jest jednocześnie reżyserem i pierwszoplanowym aktorem
 wydarzeń (s. 176).

[17]
 M. Mikołajczak twierdzi: „Zarazem – w otwieranej przestrzeni 
intertekstualnej pełni funkcję interpretanta. Pasterz bowiem, obdarzony 
wiedzą niedostępną bądź obcą bohaterowi wiersza, staje się kimś na 
podobieństwo przewodnika z wiersza Sępowego. Symbolizuje nie tyle 
zwycięską naturę (jak sugeruje Inglot), co raczej klasycystyczną, 
wiecznotrwałą refleksję, przeciwstawioną jednostkowemu, subiektywnemu 
odczuciu” (M. Mikołajczak, „Rzym neoklasycystyczny Jarosława Marka 
Rymkiewicza w kontekście wiersza „Rzym” Juliusza Słowackiego”, dz. cyt.,
 s. 319).
[18]
 B. Kuczera-Chachulska, „Przemiany form i postaw elegijnych w liryce 
polskiej XIX wieku”, dz. cyt., s. 168. W tej interpretacji silnie 
podkreśla się ewentualne związki semantyczne z obrazami biblijnymi. Nie 
znajduję jednak potwierdzenia dla symbolicznej funkcji pasterza, a w 
szczególności jakiegokolwiek związku z symboliką ewangelijną. Pasterz 
jest raczej naturalistyczny i „włoski”, bez cech „palestyńskich”, na co 
wskazuje fakt, że porusza się konno. W gruncie rzeczy w wierszu brak 
nawet dowodów, że pasie on owce. Mowa o „trzodzie”, a więc równie dobrze
 mogą to być krowy… 
[19] Tamże, s. 169.
[20] Tamże, s. 168–9
[21] Zob. na ten temat: Cz. Zgorzelski, „Współczesna tradycja polska wobec tradycji romantyzmu”, „Teksty” 1975, z.1, s. 56.
[22]
 M. Mikołajczak, „Rzym neoklasycystyczny Jarosława Marka Rymkiewicza w 
kontekście wiersza „Rzym” Juliusza Słowackiego”, dz. cyt., s. 320.
[23]
 Rzymska Kampania i ruiny starożytnego Rzymu występują w wielu utworach,
 np. „Wiesz Panie, iżem zbiegał świat szeroki…” (J. Słowacki, „Dzieła”, 
t. 1, red. J. Krzyżanowski, Wrocław 1952, s. 130); „… Dziecinna Lolka na
 rzymskich mogiłach…” (tamże, t. 1, s. 140); VIII Pieśń „Beniowskiego” 
(tamże, t. 3, s. 182–183).
[24]
 Zygmunt Krasiński, „Wspomnienie Rzymu” (fragm. z powieści „Adam 
Szaleniec”), tłum. z franc. L. Staff [w:] tegoż, „Dzieła literackie”, t.
 III, Warszawa 1973, s. 190.
[25]
 M. Mikołajczak pisze: „Naturę bowiem można potraktować jako analogon 
Rzymu ponadhistorycznego, duchowego – kultury. Jeśli tak, to przesłanie 
zawarte w sformułowaniu „Natura też jest Rzym” niesie w sobie nadzieję 
trwania poprzez powracalność, podobną do tej występującej w przyrodzie, 
będącej modelem niezmienności form. Rzym – imię to idea, forma, która 
trwa, bo powraca, taka sama, choć nie ta sama w kolistym czasie natury” 
(M. Mikołajczak, „Rzym neoklasycystyczny Jarosława Marka Rymkiewicza w 
kontekście wiersza „Rzym” Juliusza Słowackiego”, dz. cyt., s. 322).
[26]
 Utwór ten mówi o ruinach Knossos, ale – może przypadkowo – 
umiejscowiony został zaraz po wierszach dotyczących innej umarłej 
cywilizacji, tj. Cesarstwa Rzymskiego („Tuskulum i Cerunnos”).
[27] Utwór, opublikowany w latach pięćdziesiątych w „Tygodniku Powszechnym”, nie został zamieszczony w żadnym tomiku wierszy.
[27] Utwór, opublikowany w latach pięćdziesiątych w „Tygodniku Powszechnym”, nie został zamieszczony w żadnym tomiku wierszy.


Komentarze
Prześlij komentarz